Statystyki są wspaniałe. Te proste słupki, jasne wykresy, marginesy błędu – sam jestem ich wielkim fanem. Zwłaszcza, jeśli chodzi o próbę zrozumienia naszego krajowego podwórka, kiedy co chwilę mamy kolejne rocznice i wybory. Wtedy nadarza się okazja do zestawiania danych, przeprowadzania badań i próby analiz. Dopiero co świętowaliśmy rocznicę wstąpienia Polski do NATO i UE. Czwartego czerwca niektórzy będą świętować upadek komunizmu i umowny początek III RP. Nie będę tu dyskutował, czy to data właściwa, kolejne pokolenia same o tym zadecydują, kiedy nie będzie już politycznych emocji (i ich uczestników) związanych z latami 1989-93.

Te trzydzieści lat upłynęło na nieustannej ścieżce rozwoju, odbudowy zrujnowanej socjalizmem ojczyzny, stałym wzroście gospodarczym. Trzeba umieć docenić fakt, że Polacy dokonali czegoś naprawdę wielkiego. Tylko ci, co pamiętają smutną i szarą rzeczywistość A.D. 1989 potrafią w pełni pojąć ogrom i wysiłek pracy całych dwóch pokoleń, który pozwala nam żyć dziś w miarę bezpiecznie i w zasadzie wygodnie. Kilometry autostrad, niskie bezrobocie i zdecydowanie ładniejsze otoczenie. Jest z czego być dumnym. I nie dokonali tego politycy, ani ekonomiści i bankierzy, ale miliony rodaków, którzy w większości przypadków naprawdę ciężko pracują na swój materialny sukces. Tyle chwalenia…

Z tych wszystkich statystyk najbardziej zaciekawia mnie ta, dotycząca, komu jeszcze ufamy. Porównania rankingów z tych ostatnich lat pokazują jedną dynamikę – spadki w dół. Z roku na rok ufamy instytucjom państwa coraz mniej. Od lat niezmiennie przodują tu Straż Pożarna, Pogotowie Ratunkowe, Wojsko, Policja i RPO. A więc służby, ludzie, którzy mają dbać o nasze bezpieczeństwo, zdrowie i ład. A co z instytucjami, które powinny budować i egzekwować prawo? Politycy, do których zaufanie sięga już właściwie dna, przez lata niszczyli nasze społeczne zaufanie do sądów i urzędów. Bezpośrednio – wybierając na przeróżne stanowiska ludzi niekompetentnych, i pośrednio, tworząc bezużyteczne i szkodliwe ustawy. Chyba te najmniej udane próby reformowania kraju najbardziej dotknęły szkolnictwo. A przecież to wszystko powinno się robić dla naszych przyszłych spadkobierców, dać im jak najlepszy start w stale i szybko rozwijającym się świecie.

I wśród strażaków zdarzają się podpalacze. Wśród lekarzy łapówkarze, a w policji alkoholicy. W wojsku znajdziemy przypadki molestowania, a w kościele wynaturzenia. To naturalne, że po wykryciu każdego takiego nagannego przypadku, nasze pojmowanie i obraz danej instytucji, urzędu czy służby spada do zera. Tworzą je przecież tylko ludzie, wśród których statystycznie określona liczba bywa skorumpowana, zepsuta i kryminogenna. Nie wierzę w odpowiedzialność zbiorową. Kiedy jeden człowiek okazuje się mętem czy zboczeńcem, nie posyłajmy całej jego instytucji na dno. Tyle mniejszych i większych afer, począwszy od pamiętnej Art-B, do ostatniej z KNF, wstrząsało posadami naszego państwa, ale przetrwaliśmy. Tylko za jaką cenę? Podziały, które są tego owocem, dzielą nawet rodziny, rak wzajemnych uprzedzeń i pretensji sięga bardzo głęboko. Straciliśmy wszystkie obiektywne autorytety. To druga, ciemniejsza strona medalu.

Do kogo się zwrócić? Jak znaleźć lekarstwo na tę chorobę braku zaufania? Jak odbudowywać autorytet państwa? Jak łączyć, budować, nie dzielić? Jak edukować, by nie zepsuć kolejnego pokolenia?

Gdybym poznał odpowiedzi na te pytania, zostałbym pierwszym mędrcem RP. Nikt nie zna idealnej recepty na te bolączki. To powolny proces, który zawsze trzeba zaczynać od siebie. Nie ulegać prostym stereotypom i szybkim, nieprzemyślanym rozwiązaniom. W styczności z patologiami życia społecznego zawsze szukać pozytywnych rozwiązań. Piętnować ludzi, którzy łamią prawo, depczą ludzką godność i krzywdzą najsłabszych. Nie możemy nigdy przyzwalać na zło. I przede wszystkim edukować najmłodszych. Kiedy są źle wykształceni, nie mają podstawowej wiedzy, łatwo nimi manipulować, oszukiwać i podsuwać im łatwe, populistyczne rozwiązania. W zasadzie każdy ma obowiązek dbania o tę żywą tkankę narodu, aby nie nasiąkła naszymi błędami. Uczyć szacunku dla drugiego człowieka i dla prawa, odpowiedzialności nie tylko za własne czyny, ale i za wspólne państwo.

To trudne, najtrudniejsze – ufać ludziom, którzy mają realną władzę i tak wiele razy nas zawiedli. Ich przyszłość jest w naszych rękach.

Dlatego Wam i Polsce Życzę Wspólnoty Ludzi życzliwych, uczciwych i kompetentnych, którzy potrafią wybaczać! Od nas samych zależy, jakie będą statystyki za kolejnych 30 lat….