Kiedy zadajemy sobie pytanie o wielkość człowieka, myślimy najczęściej podmiotowo o takich jego zaletach jak wierność ideałom, niezłomność charakteru, odwaga w podejmowaniu wyborów. Można też wyobrażać sobie kontekst przedmiotowy, doceniając jego osiągnięcia i wpływ, jaki wywarł na najistotniejsze wydarzenia w dziejach. Wszystko to bardzo górnolotne i wręcz dotykające patosu. W naszej rodzimej historii mieliśmy kilka osobistości, które odcisnęły swe niezaprzeczalne piętno nie tylko na losach naszego narodu, ale także w nieprzeceniony na przyszłości całego świata.

Mój sondaż przeprowadzony pośród kilkunastu przyjaciół wyłonił takie oto podium: Jan Paweł II, Józef Piłsudski i Tadeusz Kościuszko. Tuż za nimi znalazła się Maria Skłodowska, Fryderyk Chopin (niektórzy kwestionują jego stuprocentową Polskość, na co się nie godzę), Ignacy Jan Paderewski i dalej nasi literaccy nobliści.

Nie pytajcie mnie o moją ulubioną dziesiątkę, ale nie odmówię sobie przyjemności przypomnienia Wam o Zbigniewie Herbercie, który zawsze będzie dla mnie autorytetem i większym literatem niż Szymborska czy Miłosz razem. Nie będę jednak pisał tu o dorobku wyżej wymienionych. Nie napiszę o świętym papieżu, bo to zupełnie osobna historia, która musi dotyczyć także zagadnień etyki i religii jako takiej. Akurat tak się stało, że we wtorek 4.lutego przypada 274 rocznica urodzin Kościuszki. Dziwnym zbiegiem okoliczności czytałem ostatnio o tym arcy-bohaterze i uderzyło mnie w jego biografii jedno: dotrzymywał jak mało kto złożonych przysiąg i danego słowa.

Ponad dwieście lat po jego śmierci nie tylko w naszej skłóconej ojczyźnie przeżywamy kryzys słowa. Ludzie mówią wiele, ale najczęściej o niczym istotnym, paplanina korpointeligencji, która przesłania to co ważne w kontekście głębszej refleksji, co do kondycji Polski A.D. 2020. Przemyca się na rodzimy grunt obce banały, które mają zastąpić ogólną dyskusję nad tym, co powinniśmy określić jako czynniki niezbędne do rozwoju naszego państwa.

Obiecujemy sobie tyle różnych rzeczy. Małżonkowie dozgonną wierność, dzieci pilność w nauce, oddanie i troskę, politycy góry ,,darmowych” dopłat. Kiedy przychodzi już do rozliczeń, okazuje się jednak, że nasze przyrzeczenia były nic nie warte, słowa dochowania przysiąg zużyły się jak zapleśniałe materace. A my dalej mówimy, kłamiemy, honorowo dajemy słowo…

Chcąc zrobić coś dla społeczeństwa, jakieś jego wybranej grupy, trzeba umieć się w pewien sposób także ofiarować i coś poświęcić. Służba publiczna to służba, nie nagroda, i przykłady z naszej historii pokazują, że nie można liczyć na szczególną wdzięczność rodaków. Kościuszko wierzył w ideę wolności dla wszystkich, niezależnie od pochodzenia i parytetu majątkowego. Chciał ją wcielać w życie, nie tylko o niej marzyć, za nią szedł do walki z rosyjskim okupantem i zdrajcami, a wcześniej z Anglikami po stronie zbuntowanych Stanów. Był podziwiany, bo ludzie mu wierzyli, wiedzieli, że odda życie za wszystko, co kochał, za ojczyznę, za wolność. Rozumiał też, że władza państwowa musi dotrzymywać obywatelom danego słowa. Nie można bezkarnie oszukiwać ludzi, bo doprowadzi to zawsze do rozlewu krwi. To była historycznie zupełnie inna rzeczywistość, ale pozostały po niej ciągle aktualne przestrogi i niektóre idee.

Życzmy sobie w kraju takich ludzi, nie tylko na szczytach władzy, ale wszędzie, od szkoły do sąsiadów z ulicy, którzy mają swoje Słowo. Wierzą w to, co mówią, w siłę swoich argumentów, ale i praktycznie to wykonują. Stawiajmy ich jako wzór do naśladowania, uczciwych pracodawców, pokornych urzędników, gorzkich moralizatorów.

Szalenie mi brak dzisiaj autorytetów, ludzi, co do których miałbym przekonanie, że zawsze byli wobec siebie i tego co wyznają uczciwi. Że swoją szlachetnością zawstydziliby dzisiejszych populistycznych głupców i karierowiczów. Że tzw. wyższe dobro jednostki czy całego społeczeństwa znajduje miejsce w ich postępowaniu i realizacji życiowych wyborów. Że przyjmują za prawdę nieśmiertelne idee, które są bezpardonowo wyśmiewane przez naiwnych, karłowatych ,,systemowców”. Bo wielcy ludzie nigdy nie są egoistami, cechuje ich empatia i prostolinijność. Wierzę, że przykład Tadeusza Kościuszki pomoże uzmysłowić młodemu pokoleniu, że bycie wiernym własnym przekonaniom prowadzi do czystej prawdy o sobie samym, czyli o byciu wolnym wolą Człowiekiem.

To nie duchy dalekiej przeszłości krzyczą do nas zza grobu. To nie szalejące bałwany z dziennika telewizyjnego. To sumienie, które pragnie sprawiedliwości….A młode pokolenie? Ono chce słuchać, ale czy ma jeszcze kogo..?..

Ps. Kilka osób kiedyś rozczarowałem, obiecując rzeczy, których nie byłem w stanie spełnić. Przepraszam każdego z osobna, wybaczcie słabemu, zbyt często wybierającemu to co łatwe i przyjemne.