,,Monos” to film straszny w swym obrazie i przekazie, ale i też świetny w realizacji. Oddający przeraźliwą prawdę o tym, co dzieje się z dziećmi poświęcającymi swą niewinność i wrodzone cnoty na barki okrutnej walki o lepszy świat.

Świeżo urodzone dziecko jest niewinne, dotykające wręcz Świętości w swej prostocie i bojaźni. Potem my, dorośli zaczynamy je kształtować, ucząc nawyków, kultury i potrzebnych zachowań. Chcąc nie chcąc, mają być naszymi lepszymi kopiami. Karanie jest w końcu normalne, dopóki nie przybiera cech przemocy. Dlaczego kara jest konieczna? Bo życie to nie bajka, trzeba małego człowieka nauczyć odpowiedzialności. Większość dzisiejszych rodziców popada w niezrozumiałe dla mnie skrajności: karzą za wszystko, albo za nic. Wolność albo terror.

Lecz omawiany tu obraz nie opowiada o normalnym dojrzewaniu, jakiego sami doświadczamy. Tu chodzi o tak zwane dzieci rewolucji, wojny, konfliktów zbrojnych i tego wszystkiego, o czym wolimy nie wiedzieć. Wmówiono naszym już nastoletnim bohaterom subiektywną prawdę, poza którą nie znają żadnej innej. Nie potrafią rozróżnić dobro od zła, bo kiedy nie ma odpowiedniego wzorca, jak można pojąć tę granicę. Ich ,,wychowawcy” muszą wyplenić w nich wszelką empatię, moralność w pojęciu judeo-chrześcijańskim. Są karani za wrażliwość i każdą słabość. Taka zwodnicza manipulacja zachowaniami dziecka prowadzi do jego wewnętrznego zepsucia, poddania go tylko rozkazom lub instynktom. Te ostatnie prowadzą do zezwierzęcenia zachowań. Kiedy dziesięciolatka nie uczy się duchowości, a jedynie kultu ciała i siły, skutkiem może być jedynie okrucieństwo nad słabszym. Kiedy jedynym znanym uczuciem pozostaje ślepy strach, nie ma już żadnych hamulców.

Rozumienie dobra i zła jest fundamentalną rzeczą w każdej kulturze. My, jako społeczeństwo wypracowaliśmy wg nas samych cywilizowany wzorzec, ale niestety i on ma swoje luki. Danie absolutnej wolności człowiekowi, bez nauczenia go dokonywania etycznych wyborów, prowadzi jedynie do anarchii i egoizmu. Kręgosłup moralny trzeba budować głównie poprzez własny przykład. Tak łatwa jest manipulacją duszą i osobowością dziecka. Może stać się mimowolnie narzędziem zniszczenia. Dziecko w swej nieświadomości i braku doświadczenia jest zupełnie nieświadome zagrożeń, jakie czekają na jego duszę. Chcemy, żeby było niezależne, ale czy to bezpieczne? Ma prawo zadawać nam pytania, trudne i dla dorosłych niewygodne. Dajemy mu z wiekiem coraz więcej przestrzeni, uczymy korzystać z możliwości wolnej woli, ale nie przenosimy jeszcze na nie odpowiedzialności. Kiedy osiąga wiek dojrzały ma umieć już samo decydować i ponosić konsekwencje.

Dziecko nie może być autorytetem. Może być wzorem do naśladowania dla rówieśników. Aby zasłużyć na takie miano, trzeba swoim życiem udowodnić, że jest się ponad tym wszystkim, co jest małe i głupie. Dzieci nie mogą za nas walczyć, mają się uczyć, by nie popełniać tych samych błędów.

Jeśli nie lubicie takich brutalnych historii, obejrzyjcie japońskie ,,Złodziejaszki”, jeden z lepszych filmów ostatnich lat. Tu też mamy małych bohaterów, ale nie chcę zdradzać więcej.

Ps. Pytanie na dobranoc: jak pozbyć się tych złych, skoro sami jesteśmy nie do końca tymi dobrymi? Znacie odpowiedź?