Starsi ludzie ciągle narzekają, za dużo mówią o przeszłości i śmierci. Twierdzą, że starość to ta jedyna rzecz, która nie udała się Bogu. I że młodzi nie potrafią tego zrozumieć – no tak, przecież nic jeszcze nie przeżyli, więc nie mają o tym zielonego pojęcia. To przykre i nie do końca prawdziwe. Oczywiście generalizuję, ale tak właśnie to widzimy. Myślę, że jak wszyscy seniorzy chcą czuć się potrzebni i ważni dla kogokolwiek.

,,Kwiat wiśni i czerwona fasola” to przepiękna i nasycona humorem japońska opowieść o tym, jak ludzie mogą się porozumieć mimo bariery pokoleniowej. Główna bohaterka, już dobrze po siedemdziesiątce, jest pełna uśmiechu, energii, cierpliwości. Mimo ciężkiego życia nie ma w niej nic fałszywego, młodsi mogą nauczyć się od niej pokory i godzenia się z przemijaniem, dziękowania za każdą chwilę i rzecz. Owszem, filmy o staruszkach są często naiwne, traktują o przyjaźni brzdąca i piernika, który ma przekazać te wszystkie wspaniałe mądrości. Z reguły nestorzy są dziwni, przez to niezrozumiali, ale czy głupi? Oczywiście, że nie. Nierzadko trudni, zgorzkniali, posmutniali. Samotni. Przecież wraz z ciałem starzeje się także duch. I też potrzebuje strawy.

Kiedy rozglądamy się dookoła zauważymy, że młodzi ludzie są zmęczeni pogonią za tym wszystkim, co mają posiąść, co ma im dać szczęście. Sfrustrowani, że życie im ucieka, że nie potrafią wszystkiemu sprostać. Gdyby umieli słuchać swoich dziadków, pewnie dotarło by do nich parę ważnych rzeczy. Kiedy czytam statystyki z krajów zachodu, gdzie przytłaczająca większość emerytów żyje w całkowitej izolacji od rodziny, jestem przerażony. Nie dopuszczajmy tego u nas. W miarę możliwości i zdrowia prośmy dziadków o drobne przysługi, rozmawiajmy z nimi, wyciągajmy wnioski z ich jakże często fantastycznych historii. Uczmy się razem starzeć z godnością i z radością!

,,W miarę jak się starzejemy, odkrywamy, że najrzadsza jest odwaga myślenia” A.France