Za SJP (skróty): Cel: <<stan rzeczy, ku któremu świadomie zmierza człowiek>>.
Marzenie: <<przedmiot pragnień i dążeń, często nierealnych>>.
Nadaliśmy słowom sens, żeby umieć się porozumiewać.
To jak to w końcu jest – gonimy za marzeniami i osiągamy cele? Czy są to byty tożsame, materialne czy wyimaginowane w naszych głowach?
,,Kiedy wrzucam miedziane pieniążki do ciemnej studni, tudzież miejskiej fontanny,
kiedy widzę czarną rzęsę na jej bladym policzku,
kiedy ktoś zdmuchuje kolejne świeczki na orzechowym torcie,
kiedy dostrzegam spadającą gwiazdę na niezmierzonym nieboskłonie…” – tak, niewątpliwie oddaję się marzeniom zarówno o rzeczach błahych, rzadziej o tych poważniejszych.
Marzenia są dla tych bardziej sentymentalnych i trochę naiwnych, dorosły marzyciel to osoba bujająca w obłokach, infantylna, uważana za nierozsądną. Marzę o poznaniu arcy-człowieka. O zobaczeniu Tokio i Jerozolimy. O eliminacji plastiku. O odzyskaniu Lwowa. O wiernej i prawdomównej towarzyszce. O jesieni życia bez chorób. O zapachu morza w sypialni. A to jeszcze nie wszystkie pobożne intencje, zbyt wiele pojawia się i natychmiast znika, jak dotyk jesiennego słońca. Dają chwilową nadzieję na coś lepszego i wykrzywiają usta do uśmiechu. Są bliżej serca niż rozumu.
Cel oznacza pewne zobowiązanie, wobec siebie lub osoby trzeciej. Jest realny i mierzalny. W przypadku, kiedy jest kardynalny i nadrzędny wobec wszystkiego, gotowi jesteśmy poświecić wszystko, aby go osiągnąć. Powinien być zatem też moralnie i logicznie uzasadniony, bo wymaga od nas zwykle wyrzeczeń i tych uciążliwych kompromisów. Jeśli uznać, że życie jest tym, czemu poświęcamy cały swój trud i czas, to według tej definicji zbiór dążeń, jakie sobie założyliśmy i które realizujemy, to właśnie nasze życie. Dlatego wybór celów jest tak istotny, bo charakter i znaczenie człowieka określają jego działania. Wybierając ścieżkę subiektywnie dobrych pragnień nie zbłądzimy na meandry niespełnienia i frustracji.
Oba omawiane pojęcia istotnie różni ich efekt końcowy. Dla przykładu na zamieszczonym zdjęciu widzicie mieszkanie w oryginalnej kamienicy (widać mój palec), przedmiot moich westchnień. Mógłbym tam kiedyś zamieszkać, w spokojnej okolicy, z miłymi sąsiadami. Naturalnie cena jest nieosiągalna dla zwykłego, jak ja, zjadacza makaronu. Ale to nie jest mój cel. Nie potrafiłbym z zawziętą determinacją przez 30 lat spłacać kredytu nabawiając się wrzodów żołądka. Nie jestem gotów zapłacić tej ceny, nie warto. Oczywiście zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że to może się stać. I tyle, bez ciśnienia. Stawiając sobie cel i go nie wypełniając, uznamy to za fatalną porażkę. Kiedy jednak jakieś marzenie się nie wydarzy, nie ma to w zasadzie żadnych konsekwencji. Ale jeśli tak się stanie, to są to chwile największego szczęścia.
Życzę wszystkim wyboru celów na miarę naszych możliwości i marzeń sięgających kosmosu!