Wszyscy lubimy jeść, smacznie i zdrowo, ale nie zawsze da się to połączyć. Z roku na rok obserwuję wzmożone zainteresowanie tym, co jemy. Polacy pokochali gotowanie, co dobrze wróży na przyszłość. Lata temu trafiła do mnie mała książeczka ,,Ojca Grande przepisy na zdrowe życie”. Zakonnik podzielił się w niej swoimi przemyśleniami na temat naszego odżywiania. Mimo, że wydana prawie 30 lat temu, zachowała swoją aktualność. Niektóre opisane rzeczy wywołują może sardoniczny uśmiech, czasy i język przekazu się zmieniły, ale dowcipny styl i zawarta tam mądrość przetrwały. Żyjemy w określonej szerokości geograficznej i nasze organizmy reagują w końcu na zmiany pór roku.
Ludzi powinna cechować równowaga we wszystkim – w jedzeniu, w działaniu, w pracy, w seksie. Proponowane w internetach diety, połączone często z pseudo-psychologicznymi radami ograniczają niekiedy wybór do minimum. W zasadzie jesteśmy nieświadomi zagrożeń, jakie mogą nieść. Nie tędy droga. Ojciec Grande mówi o ,,inteligencji na talerzu”. Wykręcając się brakiem czasu często niestety gotujemy niedbale i monotonnie. Nie można przecież codziennie jeść mącznych makaronów, pizzy czy tortilli. Posiłki powinniśmy spożywać ok. 6 razy dziennie i nigdy nie dopuszczać do uczucia głodu, co bardzo źle wpływa na radzenie sobie ze stresem. Dla większości pracujących jest to może niewykonalne, ale nie niemożliwe.
Podpowiem Wam, wystarczy pół godziny, aby sporządzić sobie zrównoważone menu na cały tydzień. Kilka rad, które wg moich lat doświadczeń i obserwacji naprawdę warto stosować, by lepiej się czuć. To naprawdę działa:
++ całkowite wyeliminowanie margaryny z jadłospisu. Raz na kilka lat piekę z przepisu Mamy (smak dzieciństwa) – babkę na gorącej margarynie i jest to jedyne moje spotkanie z tym produktem. Uciekać!
++ ograniczenie do absolutnego minimum spożywania cukru i zwykłej soli. Są wspaniałe zamienniki.
++ przynajmniej raz w tygodniu kasza jęczmienna lub gryczana, groch lub fasola, kiszonki – zwłaszcza zimą.
++ duże ilości wapnia (dla dobra serca) i witaminy C pozyskiwane z warzyw, owoców i kefirów.
++ walka z ,,agresywną chemią spożywczą” – zero plastiku i przetworzonych, gotowych już produktów.
Rady te mogą wydać się bezkompromisowe, ale uwierzcie mi, siła w prostocie i równowadze. Wcale nie trzeba się męczyć, aby jeść smacznie i zdrowo. Nauczyć się kupować produkty, które nie spowodują u nas raka czy zawału serca. Wiele banalnych sposobów stopniowo wprowadzanych do naszej codzienności staje się dobrymi przyzwyczajeniami, które przynoszą owoce w postaci braku chorób i poprawie ogólnego stanu psychicznego. Dawajmy ciału to, z czego samo jest zbudowane!
Niestety koncerny spożywcze i cała branża gastronomiczna z ich nieograniczonymi budżetami reklamowymi robią wszystko, aby przyciągnąć klienta, wmówić mu, że są dla niego dobre. Przykro mi, ale jest zupełnie odwrotnie. To biznes.
Namawiam do lektury tej małej książeczki i życzę smacznego. Umiaru!