Stawiam Wam (i sobie) pytanie – czy człowiek spolegliwy, spokojny i kulturalny jest obecnie uważany za słabego, niepraktycznego i ustępliwego?
Co znaczy tak zwane radzenie sobie w życiu? Dla mnie, wychowanego na XIX-wiecznej literaturze to przykłady ludzi, którzy swoim charakterem i czynami stanowili wzór dla innych. Potrafili pogodzić życie rodzinne i zawodowe, znajdując w nich radość, akceptację i samorealizację. Ale dzisiaj nie chcę mówić o życiu przez duże ,,Z”. Ale o tym bardziej przyziemnym, czyli zwykłym radzeniu sobie z trudami dnia codziennego i współżyciem z innymi jednostkami. Zdobycie miejsca parkingowego czy siedzącego w środkach komunikacji zbiorowej, zakupowe okazje, załatwienie jakiejkolwiek sprawy w urzędzie czy placówce NFZ-u. Setki małych spraw, na które składa się nasz dzień. Nie mówię już o tysiącach sytuacji, które trzeba załatwiać za i dla małoletnich.
W większości z nich mimowolnie rywalizujemy z innymi. Chcemy byś sprawniejsi, lepsi, szybsi, mądrzejsi, sprytniejsi. Mierzymy się z innymi w tym wyścigu o pierdoły wielkiej wagi i te zupełnie niegodne uwagi. I wtedy pojawiają się u niektórych te cechy charakteru, które pozwalają im na ,,wygrywanie”. Z buńczucznością i impertynencją przepychają się, wciskają, umizgują, oszukują, używają zmyślonych argumentów. Tak, niewątpliwie są zaradni, zwykle kosztem innych. Czy my, dla których ma jeszcze znaczenie uczciwość, jesteśmy skazani na pożarcie i przedmiotowe traktowanie?
Człowiek o niezłomnym charakterze i zasadach, w które sam wierzy, ceni i szanuje zdanie innych, niezależnie od okoliczności jest sobą. Ale w sytuacjach konkurowania z innymi może ustępować pod naporem siły, bezczelności i matołectwa. Skromność i empatia to cechy, które niestety przestają być uznawane dzisiaj za potrzebne. W pewnych środowiskach są wręcz uznawane za przejaw słabości i głupoty. Zauważam też niebezpieczną tendencję do wychowywania młodych, że zdobycie tak zwanej pozycji społecznej musi wiązać się z wyrzeczeniem prawdy, uprzejmości czy dobroci. Zaczyna się już od najlepszej ławki w szkole i łóżka w akademiku. Może skończyć się wylądowaniem w wannie z żoną szefa lub karczemną awanturą w salonie kosmetycznym łącznie z niszczeniem mienia o znacznej wartości i naruszeniem nietykalności osobistej.
Opisane wyżej postępowania napawają mnie jedynie, za Gombrowiczem – abominacją. Szanujmy się proszę nawzajem. Uśmiechu i trochę pokory.
PS. I drogie Czytelniczki – czy naprawdę imponują Wam właśnie tacy panowie, którzy nie bacząc na innych ,,wszystko pięknie załatwią”? Czy my – grzeczniejsi jesteśmy jakby mniej atrakcyjni? Odpowiedź jest prawdopodobnie jasna dla każdego, kto nie lubi być wiecznie sfrustrowany.