Impulsem do napisania niniejszego felietonu było zdanie z opowiadania Josepha Conrada ,,Amy Foster”. Autor krótko określa główną bohaterkę – ,,bezwład umysłu, który powinien na zawsze zabezpieczyć ją przed wszelkimi niespodziankami wyobraźni”. Zdanie troszeczkę obraźliwe, gdyby dziś publicznie wyrazić o kimś podobną opinię, pewnie uznano by to co najmniej za brak manier i taktu. Żyjemy w czasach obłudy, kiedy większość chce słyszeć tylko rzeczy miłe i wysubtelnione. Mamy być zadowoleni, wzorcowo poprawni, o wadach czy głupocie nikt głośno się nie wypowiada. Chyba że przy wódce w restauracji…

Jest kilka definicji wyobraźni. Potocznie kojarzy się nam głównie z rozbudowaną fantazją lub inwencją do artystycznego tworzenia. Mnie interesuje to pojęcie w kontekście ww. zdania jako – możliwość przewidywania zdarzeń, umiejętność postawienia siebie lub kogoś w sytuacji hipotetycznej i przewidzenie jej skutków. Zatem jest wynikiem pracy ludzkiego umysłu. I nie chodzi mi o to, że zabieram ze sobą parasolkę, kiedy wychodzę w zachmurzony dzień czy unikam spożywania fasolowatych przed towarzyskimi eskapadami. Gro toczy się o coś poważniejszego – o roztropność w podejmowaniu działań dotyczących stosunków międzyludzkich. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą uczucia, można bez małej ostrożności wpaść w nie lada kłopoty. Nawet na resztę życia.

Nie ma takiej możliwości, żebyśmy byli obdarzeni pożądanymi cechami po równo. Amy Foster ubyło pomyślunku na rzecz zwykłej dobroci, pracowitości i przyzwoitości. Niektórzy w sposób bardzo ograniczony przyjmują bodźce lub natychmiast, bez zastanowienia pokrętnie je interpretują. Skazani są bardziej na mimowolne działanie oparte na powtarzających się doświadczeniach. Umysły zbyt wąskie, by rozwiązywać przyszłe problemy. Nie mają wątpliwości, które są przecież przejawem myślenia i dalekowzroczności. W prostocie egzystencji są piękni i nieszkodliwi.

Zbytnia inwencja w myśleniu może być jednak zgubna w skutkach. Weźmy troskliwą mamuśkę, która pilnuje dzidziusia jak oczka w głowie. Wyobrażając sobie najgorsze makabreski zakazuje mu zabawy w piaskownicy pełnej zwierzęcych odchodów, kontaktu z innymi zakatarzonymi rówieśnikami czy broni dostępu do niezbędnych szczepionek. Albo przypuśćmy – jestem na pierwszej randce i słyszę, że Panna WiemWszystko uwielbia nieocenionego Gray’a. Gdybym był jak Amy, odpowiedziałbym – ,,aha” i zakończył nieznany temat. Mając ograniczony polot, pomyślałbym – kolejna nieświadoma laska zachwycona udawaną przemocą i beczeniem. Ale rozpuszczając wodze fantazji widziałbym ją nago, zakneblowaną i z…..ą – to zapewne zepsułoby dalszą część spotkania. Bądźmy poważni…

Zatem musi istnieć również jakaś granica, czerwona lampka, hamulec naszych wyobrażeń. Powinny być w gruncie rzeczy chłodne oko, logiczna analiza sytuacji i niedoceniany zdrowy rozsądek. Niewątpliwie relacje związane z uczuciami nastręczają problemów, więc być może czasem należy się zdystansować, umieć nazywać i rozpoznawać swoje potrzeby i ograniczenia.

PS. A jednak nasza naiwna Amy zakochała się bezwolnie i niespodziewanie nawet dla niej, na krótko, lecz owocnie. Jest to dowodem, że zupełnie nieświadomie miała jakieś wyobrażenie o pięknie i szczęściu. Może jest to dane każdemu? Nieznane są pułapki umysłu. Czy raczej zgubne emocje.