Nie mamy żadnego wyboru, kiedy jako dzieci przejmujemy tradycje rodziców, którzy uczą nas także świętowania wybranych przez siebie dat. Zwykle zostaje tak już na całe dorosłe życie. Bardzo mocno oddzielam praktykę obchodzenia Dnia św. Mikołaja i Świąt Bożego Narodzenia. Pierwszy ma dla mnie paradoksalnie charakter bardziej świecki i w relacji darczyńca-obdarowany pionowy. Dotyczy przecież dzieci i może zakochanych, którzy zawsze szukają okazji do robienia sobie przyjemności. Te drugie, najpopularniejsze w roku, mają zdecydowanie wymiar bardziej religijny i rodzinny, są celebracją wzajemnej miłości, wspólnoty, radości i szczerego oddania.
W św. Mikołaja wierzyłem do szóstego roku życia, czyli kiedy nauczyłem się czytać. Wcześniej słyszałem od rodziców – ,,jeśli będziesz grzeczny, przyjdzie Mikołaj i zostawi prezenty, jeśli nie, to dostaniesz rózgę”. No cóż, nie było wyjścia, zawsze byłem zdyscyplinowany i uroczy. Zdążyłem wtedy pojąć, że opłaca się być uprzejmym, przyjaznym i pomocnym. Wydawało mi się, że ci niesympatyczni nigdy nic nie otrzymują. Dopiero kiedy poznałem historię tradycji związanej z patronem tego dnia, zrozumiałem, że dla dorosłych ten dzień to kolejna okazja do oszukiwania najmłodszych. Tradycja biskupa Mikołaja, który udziela pomocy w każdej potrzebie, została pogrzebana.
Zapytacie – ,,byłeś słodki i aż tak wyrachowany?” Nie, oczywiście, że nie. Ale rodzice mają władzę i w pełni mniej lub bardziej świadomie ją wykorzystują. 6 grudnia nie ma w sobie nic ze spontaniczności. Genezą tego święta jest obietnica, że za dobre sprawowanie otrzymujemy gratyfikację. Jest dniem przez wszystkich oczekiwanym, dzieci piszą listy pełne obietnic poprawy i pokornie wierzą, że coś otrzymają. Rodzice nie potrafią być konsekwentni i nawet największym łobuzom kupują choćby łakocie. Przecież wszystko robią z miłości. Może wydać się to troszeczkę bałamutne, bo robienie upominków powinno być z definicji bezinteresowne i szczere, a nie być wynikiem zasady <coś za coś>. Takie fałszywe postawienie sprawy jest dalece niewychowawcze.
,,Kiedy uśmiecha się dziecko, uśmiecha się cały świat.” Świat idealny, w którym nie ma zła, wojen, przemocy i łez. Trzeba robić wszystko, aby dzieci miały ten wyraz szczęścia wymalowany na buziach przez cały rok, nie tylko w wybrane świąteczne dni. I aby wiedziały, że bycie dobrym i bycie złym to dwie odrębne rzeczywistości, które się wykluczają.
Dlaczego tak wszyscy kochają świętego Mikołaja? Bo zawsze przynosi prezent, nigdy rózgi, cokolwiek byśmy zrobili, jest dobry dla każdego.
PS. Nie mieszajmy w głowach dzieciom amerykańskim czy genderowym sposobem – 6 grudnia obchodzimy Dzień św. Mikołaja, 24. Wigilię i 25. Święta Bożego Narodzenia – one w naszej kulturze nie mają nic wspólnego z tzw. Santa Clausem. I nie ma dnia bałwana, litości.