
Za oknem grupa dzieci. Zabawa się nie klei, nie ma ogólnego pomysłu na konkretną formę spędzania czasu. Dziewczynki mają liczebną przewagę, ich prowodyrka słyszy od szefa chłopców – ,,Janka, pobaw się z nami w rodzinę, będziesz mogła nawet rządzić.” Kiedy to usłyszałem, padałem ze śmiechu. Ton głosu tego biedaka, któremu tak zależało na udziale w zabawie koleżanek, nieporadność i to pogodzenie się z faktem, że Janka będzie rządzić.
Dzieci bezbłędnie naśladują zachowania dorosłych. Ten bystry chłopaczek osiągnął swój cel. I właściwie kto kogo zmanipulował?
Właśnie – jak to jest z tym rozporządzaniem innymi? Najpierw każdy chce władać samym sobą. Przekonujemy się o tym w młodości, wydaje nam się, że nikogo już nie potrzebujemy. Z wiekiem i doświadczeniem rozumiemy, jak niewiele od nas zależy. Niewielu uczy to pokory, większość ,,zabiera się” za innych. W końcu łatwiej jest widzieć cudze błędy i wady, niż przyznawać się do własnych. Podobnie z radami na każdą okazję i ,,pomaganiem” w wyborze partnerów.
Posiadanie jakiejkolwiek władzy nad inną istotą buduje w ludziach poczucie wielkości. Znane mi są osoby, u których przybiera to formę karykaturalną. Nie umie taki zrobić jajecznicy i zawiązać krawata, wypełnić prostego formularza na poczcie czy zamówić lubrykantu na necie, a chce rozporządzać przyszłością tysięcy sobie podległych. Wierzy, że powinien kierować innymi w poczuciu spełnienia misji, kierując się wyimaginowanym obowiązkiem. Tłumi tym głęboko zakorzenione kompleksy. Niektórzy kupują zwierzątka, ale to inna bajka.
Kolejni potrzebują słabszych, nieporadnych dla zaspokojenia niskiego instynktu dominacji. Jeśli by zrobić eksperyment w jakiejś większej firmie – wybrać jednostkę, która dotychczas nie miała żadnej roli poza słuchaniem poleceń i dać jej jakąkolwiek władzę nad dotychczas przełożonymi – oj, byłoby niebezpiecznie, bez litości i z ofiarami. Jak woźnej w szkole.
Są i inne patologie – niesienie bezinteresownej pomocy może doprowadzić do sytuacji zależności. Ktoś zniedołężniały, chory czy zwyczajnie stary potrafi, nawet bez złego zamiaru, zawładnąć miłością i litością oddanej mu opiekunki, która w poczuciu zbudowanej tak niezdrowej relacji, nie będzie już w stanie przerwać tej tyrańskiej więzi. Biada samotnej córce w objęciach wiecznie potrzebującej mamusi.
Macie swoją odpowiedź – hierarchia. W grupie dzieci nawet najmniejszy, poszturkiwany malec będzie marzył i szukał kogoś, komu będzie mógł coś nakazywać. Zrobiłby wszystko, by zająć miejsce przywódczyni.
Na gruncie zawodowym jest to niezbędne, wręcz pożądane – wiemy przed kim odpowiadamy i kto dźwiga brzemię odpowiedzialności. Biada, jeśli tym kimś jest protekcjonalny idiota.
Na stopie prywatnej trzeba tego unikać za wszelką cenę. Nie ma dla mnie nic smutniejszego, niż cała rodzina zależna od Pana Ojca – Paszy, który dumnie trzymając kartę kredytową, z hojnością sułtana pozwala żonie pchać wózek, a dzieciom nieść torby z zakupami.
Miłość nigdy, przenigdy nie karmi się wyższością i poniżeniem. A władza? To tylko złudzenie dla głupców.