Robimy te wszystkie rzeczy, bo wierzymy, że tak trzeba. Jesteśmy głęboko przekonani o słuszności dokonywanych wyborów. Jednak podświadomie chcielibyśmy mieć wiedzę, czy będzie dobrze. Zwyczajnie w każdym czai się ten rodzaj lęku o nieznane i przyszłe. Chcemy wiedzieć jak najwięcej – kiedy umrzemy, czy małżeństwo przetrwa kolejny rok, zanim dzieci skończą szkołę, czy uda się zmienić pracodawcę, pomóc w kupieniu mieszkania nieudolnej córce, założyć w końcu własną rodzinę. Potrzebujemy jakiegokolwiek potwierdzenia, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Sięgamy więc po numerologię i astrologię. Są to dziedziny pseudonaukowe, może je stosować każdy, kto ma chociaż ogólne pojęcie o psychologii, ale potrafi także sprawnie manipulować emocjami. Te popularne, tygodniowe czy miesięczne horoskopy zawierają jedynie ogólnikowe sformułowania, które można interpretować w zasadzie w dowolny sposób, czego efektem jest ich domniemana prawdziwość.

W gwiazdach mamy odgadnąć naszą przyszłość. Ma być tam zapisana. Przy tym założeniu nasz los jest nieuchronny i pewny. Nie ma mowy o przypadku, wszystko, co nas spotyka jest nieuniknione. Czy można się z tym nie zgodzić? Niekoniecznie. Wierząc, że istnieje siła, Bóg, który jest faktycznie początkiem i końcem, musi on znać cały bieg czasu. Ale owa wiedza na temat każdego indywidualnego ludzkiego życia nie jest tożsama z przemożnym na nie wpływem. To my sami pchamy nasz byt do przodu, podejmujemy dobrowolne decyzje. Bezczynność nie jest wpisana w charakter człowieka.

Zapominamy, że największą siłą sprawczą tu na na ziemi jest nasza wola. Człowiek choć tak cieleśnie słaby, ma niewyobrażalną wewnętrzną siłę, która może faktycznie wpływać na rzeczywistość, kształtować nie tylko jego przeznaczenie. Jeśli człowiek naprawdę czegoś mocno chce, albo pragnie to zdobyć za wszelką cenę, to z tą tytaniczną wiarą ma szanse to osiągnąć.

Los daje nam oczywiście możliwości, podsuwa sytuacje i tylko od nas samych zależy, jak i czy je wykorzystamy. Ale trzeba tego chcieć. Czy jest sens w randkowaniu, kiedy naprawdę nie chce się z nikim wiązać, czy warto chodzić do kościoła, kiedy wierzy się już tylko w siebie? Nauczyć się słuchać siebie, rozumieć własne potrzeby, odzyskać równowagę między tym, co konieczne i tym, co prawdziwie cenne.

Z jednej z gazet skopiowałem horoskop dzienny na cztery kolejne dni dla mojego znaku zodiaku – raka.
1. ,,Potrzebna Ci jest osoba godna zaufania. Największym błędem byłoby szukanie lojalnego współpracownika „na ulicy”. Znajdziesz go blisko siebie.” Tak, jasne, bo właściwie to zwierzam się ludziom w tramwaju, a porad szukam w galeriach handlowych.

2. ,,Mile zaskoczy Cię propozycja, która co prawda będzie wymagać pewnych inwestycji finansowych, ale niewątpliwie zagwarantuje Ci sukces.” Sprawdza się, mój bank proponuje mi średnio raz na tydzień preferencyjny kredyt na rozwój firmy. Będzie różowo.

3. ,,Osobiste decyzje mogą być błędne, chyba, że zachowasz umiar. Musisz poskromić swoją agresję i skłonność do impulsywnego działania.” Serio? Ach tak, przecież zwykle rozstrzygam sprawy w emocjonalnym szale lub pod wpływem środków.

4. ,,Komentowanie decyzji przyjaciela może Cię narazić na nieprzyjemności. Daj sobie spokój, bo i tak niczego nie zmienisz.” Przyjaciel zachowuje się jak dupek, a ja bezczynnie udaję palanta i chowam głowę w piasek. Jestem taki szablonowy!

Litości. Żadnej tu logiki czy zaciekawienia. Nawet sponiewierany winem napisałbym ciekawsze farmazony. Jeśli ktoś powie mi teraz, że takie czytanie i sprawdzanie horoskopu to tylko niewinna rozrywka, mam dla niego gotową odpowiedź – wpatrywanie się w wyłączony telewizor czy długotrwałe oglądanie swoich kolan też chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziło…