Wyobraź sobie łąkę z morzem kwiatów – czy potrafisz ocenić, który jest najpiękniejszy? Przecież każdy jest na swój sposób tak różny, wyjątkowy. Albo wybrać najcudowniejszy zachód słońca spośród tysięcy widzianych. A cóż dopiero mówić o ludzkiej duszy, która każdego dnia przybiera inną barwę, inny humor, niezwykły wymiar…
Dawno temu zrozumiałem, że opinia ludzi, głównie na temat tego kim jestem i co robię jest zupełnie nonsensowna i do niczego potrzebna. Akceptacja postępowania nie może odbywać się na zasadzie – robię to, co inni uważają za stosowne i dobre. Jednak na przestrzeni ostatnich kilku lat coś się zmieniło. Mam wrażenie, że kiedyś ludzie bardziej przejmowali się sferą ,,BYĆ”. Chcieli, aby ich cechy charakteru, ważne wybory życiowe były akceptowane, chwalone i doceniane przez otoczenie. Dzisiaj najważniejsza zdaje się być sfera ,,MIEĆ”. To co posiadam, jak wyglądam – tym mam przykuwać uwagę otoczenia. Nie ma jak wielki tyłek, serio…
Dwadzieścia lat różnicy wieku. Ona na licencjacie, on około 40tki. Niby zwykła rzecz, ale w naszym świecie staje się dla wielu naganna, niestosowna, w Polsce nadal niekonwencjonalna. A co jeśli Ona pochodzi z Filipin, a On jest białym Europejczykiem, który w parku na ławce bawi się jej włosami? Dokładnie widzę te taksujące spojrzenia przechodniów – mają w oczach wypisane – ,,jak ona może; to nie przystoi; pewnie chodzi o pieniądze; jak oni w ogóle śmią tak się zachowywać?” To dotkliwe, nawet upokarzające, zwłaszcza dla dziewczyny. Czy te wścibskie harpie nie mają własnych bolączek, dzieci, wnuków? Do czego im potrzebne werdykty w sprawach, które ich zupełnie nie dotyczą? Może niektórzy nie potrafią się cieszyć szczęściem innych…
Urodzinowa, duża impreza, rodzina i znajomi. Wszyscy dużo piją, jeden odmawia. Jest nowy w tym towarzystwie. ,,Pewnie jest alkoholikiem; zapytam, może chory; nie widziałem, żeby prowadził; jest jakiś dziwny; prawdopodobnie chce być kimś lepszym od reszty.” Co to w ogóle kogoś obchodzi? Jeśli tylko choć trochę odbiegamy od ustalonego z góry wzorca, jesteśmy natychmiast napiętnowani. Większość nie wytrzymuje takich presji i poddaje sie określonym rytuałom, żeby ,,zadowolić” daną grupę. I ja się Was pytam: po jaką cholerę? Czy mamy się zmuszać do robienia rzeczy, na które nie mamy ochoty, przebywać wśród ludzi, którzy nam nie odpowiadają? Tylko w imię pozytywnej oceny, która i tak nie ma żadnego znaczenia…
Przerażające, jak często ludzie oceniają konkretne sytuacje na podstawie niewielu faktów, braku dostępnych im sprawdzonych danych. Wystarcza im tak zwany ,rzut oka’, a mają już gotowy osąd. Przecież rozpłakany malec może mieć paskudny dzień w przedszkolu, nie musi być od razu zepsutym bachorem. Nieuprzejma ekspedientka w sklepie mogła dowiedzieć się o romansie konkubenta i akurat dziś nie jest jak zwykle serdeczna. Pędzący przez miasto kierowca to niekoniecznie idiota, ale spóźnialski, trochę nieostrożny tata. Nie możemy przecież wiedzieć o tych wszystkich osobistych dramatach, bo one nas nie dotyczą. Każdy ma własne, większe czy mniejsze problemy, na zewnątrz prawie wszyscy udajemy, że jest ok, bo tak trzeba….
Jeśli człowiek naprawdę przejmuje się oceną innych ludzi, zrobi wszystko, aby była ona dla niego jak najkorzystniejsza. W każdym środowisku znajdziemy spis pożądanych cech, które wzbudzają podziw i szacunek. Taka jednostka też adekwatnie ocenia, i to bardzo surowo. Właściwie jej życie zaczyna się obracać tylko wokół opinii, których prawdziwości i tak nie może znać. Sieć pozorów, zdań wyrwanych z kontekstu, niewyjaśnionych dwuznaczności, jest jak gęsta pajęczyna, która w końcu przesłania normalne odbieranie rzeczywistości. Oceny są w większości krzywdzące, z definicji zawsze nieobiektywne. Prowadzą do zazdrości, niezdrowych porównań i chorej rywalizacji.
Zdesperowani, by wszyscy widzieli w nas ideał. A wystarczy być sobą, odrzucić wszelkie ograniczenia, akceptować siebie, przestać udawać kogoś innego. Trudne. Tak, to zaiste trudne. Ale uwierzcie, wspaniałe uczucie mieć te wszystkie oceny w dalekim poważaniu…