,,To nie moja sprawa”….
Matka bezwzględnie policzkująca swoje dziecko w parku. Przemoc za ścianą mieszkania, kiedy pijany tatuś kablem ,,upomina” rodzinę. Alkohol pity w pociągu, a w konsekwencji poniżanie dziewczyn przez grupę młodocianych samczyków. Plucie na Cyganów w centrum miasta. Przemoc fizyczna, słowna, psychiczna. Codzienność dla wielu. Tak, moi drodzy, to codzienność, której nie chcemy widzieć. Nie chcemy o niej myśleć, dręczyć się cudzymi tragediami i problemami. Odwracamy wzrok od tych ,,niemiłych” sytuacji. To przecież nie dotyczy naszego życia… My w końcu żyjemy sobie kulturalnie, spokojnie, wśród kochających rodzin i wspaniałych przyjaciół. A ta reszta obok? To ich cyrk. Ale czy na pewno?
,,Co nas to obchodzi?”
Pamiętacie może tę sprawę zaatakowanego kierowcy autobusu sprzed kilku tygodni? Nikt z pasażerów nie przyszedł mu z pomocą. Sparaliżowani przez strach? Czy to ma wyjaśnić wszystko – słabość w obliczu niepohamowanej agresji? Z podobnej beczki – jeden chłopak zareagował. Właściwie dzięki temu niepoznanemu z imienia bohaterowi podjąłem ten temat. Koleżanka z pracy opowiedziała mi właśnie historię o studencie, który został okradziony i pobity do nieprzytomności przez grupkę złodziei. Po prostu zareagował przed swoim blokiem na próbę dokonywanej przez tych zwyrodnialców kradzieży samochodu. Czy myślisz o nim teraz – ,,naiwny dostał nauczkę, po co się wtrącał, nie jego auto”, czy jednak – ,,idealista, takich jak on jest coraz mniej, jednak istnieją jeszcze prawdziwi obywatele”. Oczywista oczywistość.
,,To i tak nic nie da…”
Szykanowanie i pomiatanie w firmie – ile razy pozwalasz aroganckiemu przełożonemu na podobne sceny, zwłaszcza wobec tych, którzy są zawsze poniżani i wykorzystywani. Bezkarny cham (w jego mniemaniu niezawodny lider i przykład wzorowej kariery) złapany na gorącym uczynku albo reaguje złością i agresją, albo udaje głupka, wymyślając kretyńską historyjkę na swoje usprawiedliwienie. Spotykamy takich podobnie na stacjach benzynowych, parkingach, zatłoczonych knajpach, przy śmietnikach – bezczelnie wykorzystujący nasze poczucie powinności i wiary w zasady. Pamiętajcie – oni są ogromnymi tchórzami. Najbardziej lękają się szczerości i obnażenia własnej małości. Kiedy w końcu wychodzi cała prawda o nich samych, najczęściej czmychają niczym wróble. Ale nie rzucajmy za nimi kamieniami…
Kiedy dochodzi to konfrontacji ze złem, na podjęcie decyzji mamy czasem tylko ułamek sekundy. To nasz mózg, reagując na nagłą sytuację, podejmuje albo natychmiastowe praktyczne działanie, albo paraliżuje niemocą nasze ciało. I okazuje się, kim naprawdę jesteśmy. Jedni od razu skaczą do wody, nie bacząc na niebezpieczeństwo, rzucają się w pogoń za przestępcami. Dumne czyny ludzi odważnych i kompulsywnych. Inni odwracają głowy,jak najdalej się oddalają, potem szybko zapominają. Ale chyba największą grupą stanowią ci bierni, którzy może i chcieliby zareagować, ale coś im przeszkadza – ocena ryzyka, obawa o własne bezpieczeństwo, brak doświadczenia, czekanie na pomoc innych, wewnętrzna niemoc. Potrzebują impulsu, poparcia, jakiegokolwiek potwierdzenia, że ich reakcja będzie słuszna. Dlatego pomagajmy!
Dziękuję wszystkim, którzy nie przechodzą obojętnie obok jakiegokolwiek zła. Czy łamie się prawo, depcze się godność drugiego człowieka, krzywdzi bezbronnych – nie wolno pozwolić na takie zachowania. Czasem sprawy zupełnie z pozoru błahe, mogą być dla kogoś koszmarnym przeżyciem. Bo jak mówił Herbert, zło zaczyna się zwykle od czegoś małego, może nawet śmiesznego. Ale ostateczny jego skutek może być przerażający i niewyobrażalnie szkodliwy.
Upominać innych należy wg starotestamentowej zasady – w cztery oczy, bez świadków. Nie robimy tego, żeby kogokolwiek poniżyć czy zawstydzić, ale z miłości i troski, aby nie popełniono już podobnej podłości czy błędu. Mądry zrozumie i podziękuje, głupiec się pofoszy i o radzie zapomni. Ale za drugim razem można sobie już pozwolić na lekkie szaleństwo – publiczne piętnowanie. I nie dla egoistycznej satysfakcji, ale w poczuciu walki o dobro!
Słyszę wiele podobnych historii – ludzi, którzy żałują, że często nic nie robią, przestali reagować, poddali się i stali się ślepi na krzywdę i cierpienie. Powtarzam im – nie bądźcie obojętni. Obudźcie w sobie ducha. Każdy z nas ma coś z bohatera. Stawanie w obronie słabszych jest miarą człowieczeństwa. Jesteśmy po jasnej stronie mocy!