Dzisiaj, w dobie nie do końca zrozumiałej dla mnie popularności PRL-u, może jednak warto przypomnieć, że w krajach naszego socjalistycznego bloku potrafiono wytwarzać całkiem dobre towary. Może ich technologia i design nie dorównywały zachodnim produktom, ale były często zaskakująco trwałe i solidne – ale i rzadko dostępne. Postępowano według zasady – ,,nie wiadomo, kiedy znów uda się to dostać, więc ma to działać jak najdłużej”. I tak doskonale pamiętam rodzimą pralkę, radziecki grill elektryczny, enerdowski odkurzacz, które to służyły w rodzinie przez kilkadziesiąt lat. To naprawdę nieprawdopodobne, ale w swojej prostocie dawały się nawet naprawiać przysłowiowemu panu Waldkowi, który dzielnie walczył z terminami i niedoborem części zamiennych (pozdrawiam wszystkie ,,złote rączki”!).

Przez lata wmawiano nam, może i wówczas sprawiedliwie, mit o niezrównanej, niemieckiej jakości. Produkowane u zachodnich sąsiadów rzeczy miały być nieśmiertelne jak fugi Bacha. Nie mówię tu tylko o towarach luksusowych, jak odzież, biżuteria i elektronika, ale o tych rzeczach, których używa się na co dzień i to setki razy. Wtedy wymaga się niezawodności i solidności. Mercedes, Siemens czy Bosch stały się synonimami tej legendarnej niemieckiej sprawdzonej jakości. Ten konsument, którego na to stać, wymieni po kilku latach sprawdzony towar na nowy sprzęt tej samej marki. To jasne jak słońce, że człowiek przyzwyczaja się do dobrego i sprawdzonego. Wszyscy w rodzinie bezrefleksyjnie kupujemy od lat niemiecką chemię i słodycze. No właśnie…
Zostaliśmy oszukani przez największych. Wszyscy, niezależnie od narodowości. To smutne, ale po aferach z koncernami samochodowymi VW i BMW (zresztą podobnie jak i Toyota w rywalizacji o prymat na świecie), wprowadzaniem produktów o gorszej jakości na rynki poza-niemieckie (proszki, soki, nabiał) moje zaufanie do tamtych marek radykalnie się obniżyło. Zresztą nie dotyczy to tylko marek niemieckich, ale ogólnie zachodnioeuropejskich, które zapomniały o dawnych pryncypiach. Uczciwie jednak powiem, że są jeszcze gwarantowane marki, jak np. Stihl, który zachowuje od dziesięcioleci ten sam poziom – szacunek.

Część koncernów kilkanaście lat temu poszła ,,na łatwiznę” – pomyśleli, że jak przeniosą produkcję do krajów Azji, to zarobią jeszcze więcej. Ale zapomnieli, że tamta siła robocza jest niewykwalifikowana, tanie komponenty szybciej się zużywają, a skrócony czas produkcji powoduje wadliwość. Kilka firm nie zdołało odzyskać już zaufania klientów – jego brak w większości branż jest zabójczy. Jak mówi mój wspaniały mechanik – dzisiaj psuje się już wszystko, nawet niezawodne kiedyś ,,dizle”. Nie jest już niestety tak, że dawniej pewne jakości koncerny, dziś dają jakąkolwiek gwarancję niezawodności. Golfy zajeżdżają do niego równie często jak Fordy czy Citroeny. A rozbrajająco szczery pan w salonie AGD na pytanie, które roboty kuchenne są najmniej wadliwe mówił mi – ,,Żadne. Po dwóch latach, kiedy kończy się gwarancja, każdego trafia szlag. Tak jest ze wszystkim, od laptopów po suszarki do włosów. Wtedy trzeba wymienić na nowe. Nie opłaca się reperować” Szalone czasy, kiedy liczy się tylko zysk i zmuszanie ludzi do nabywania coraz to nowych rzeczy.

To my – wydający pieniądze, w wolnym systemie rynkowym, dla producenta jesteśmy ostatnią instancją. To my decydujemy, co, kiedy i za ile kupujemy. Nie możemy być traktowani jak bezmyślna liczba słupków, które chce się policzyć i zmierzyć, aby tylko odkryć ich preferencje. Nie zapominajmy, że świat się globalizuje i że także nasze polskie firmy potrafią wytworzyć artykuły na najwyższym poziomie. Z takimi informatykami i inżynierami, jakich mamy, moglibyśmy zostać wiodącym producentem np. dronów. Ale trzeba inwestować nie tylko w technologie, ale i w tych młodych zdolnych ludzi. Niemcy mają sześć razy większy eksport od naszego – niech da nam to do myślenia…

Mam nadzieję, że nie tylko niemieckie koncerny zrozumieją, że coraz większy oczekiwany zysk – czytaj nieopanowana chciwość, są w sumie drogą do ich własnej zguby. A skoro upadają całe państwa, to jaki los może spotkać jakąś zachłanną firmę, produkującą mydło, AGD czy sportowe laczki?