Burza przeszła, opadły emocje. Media mają nowe afery, przestały mówić o sprzedawanej padlinie. Tylko ja samotny przed półką z mięsem zastanawiam się, czy kupić sobie maluteńki mostek na bogracz. W ogóle czy kupić jakiekolwiek mięso. Przez chciwość kilkudziesięciu osób mam uzasadniony dylemat. Efekt domina. Dla innych ten wstręt minie, zapomną, dla niektórych niesmak pozostanie już na zawsze. Ja się zastanawiam.

Niektórzy w nowej aferze rzeźniczej, jak sam ją samowolnie nazywam, dopatrują się różnych aspektów, niekoniecznie związanych z tym konkretnym przypadkiem. Słabość państwa, problem rzetelnego dziennikarstwa, granice prowokacji, bestialskie traktowanie zwierząt. Mnie interesuje sam człowiek. Ci ludzie w białych fartuchach, właściciele i pracownicy tej mordowni. I lekarze weterynarii, którzy winni mieć to pod kontrolą. Wszyscy, którzy wiedzieli lub przymykali oczy na ten patologiczny proceder.

Jest ten rodzaj chciwości, aby posiadać jak najwięcej, dla własnej przyjemności. Najlepszym przykładem jest tu Ebenezer Scrooge z ,,Opowieści wigilijnej”. Nie mogę winić ludzi za to, że chcą mieć wszystko, na czym im zależy. Jeśli ktoś wybiera taki sposób na życie – praca od rana do wieczora, odmawianie sobie wszystkiego, zachłanne gromadzenie bogactw – wolna wola. Żal mi takich, bo prawdopodobnie nigdy nie osiągną celu, zawsze będzie im za mało i za mało, a w końcu i tak nie spożytkują tych pieniędzy. Zresztą chyba bardziej chodzi o sam proces ciułactwa, samo-nakręcający się stan umysłu, który można definiować również jako chorobę.

Ale jest druga twarz zdobywania dóbr, bardziej brzydka i pokręcona. Bardziej bezwstydna i wyrachowana. Kiedy w osiąganiu naszego statusu zaczynamy szkodzić innym, lub odbywa się to kosztem pracowników, partnerów czy konsumentów. Z premedytacją i planowaniem łamiemy nie tylko normy społeczne i etyczne, ale i prawo, aby doprowadzić do własnej korzyści majątkowej.

Chciwość ma dla mnie złe oczy ponurej i okrutnej lichwiarki Alony Iwanowny. Jak nie życzyć źle tak strasznie opisanej postaci. Czy nie rozgrzeszamy Raskolnikowa za to ,,szlachetne” morderstwo? Analogicznie, kiedy widzę te obrzydliwe zdjęcia tych ludzi  (tak, w rzeczy samej to są wciąż ludzie)  zwyrodniałych i zepsutych przez chęć zysku, chcę zobaczyć ich twarze i usłyszeć wyjaśnienia. Pragnę zrozumieć, pojąć,  czy czują jakikolwiek wstyd? Chcę ich też napiętnować. Potrzebuję zemsty i publicznego opluwania. Procesu, który zniszczy ich rodziny, wypali do fundamentów ten ohydny proceder. Tak przykładnie, żeby już nikt inny nawet nie próbował. Żądam tego jako obywatel, spalić cały ten mordor do ostatniej cegły i zaorać ku przestrodze. A może winnych pokazywać jak małpy w klatkach i dźgać paralizatorami?

Czy żal mi najbliższych tych pazernych skąpców? Nie. Ten rodzaj żalu to byłaby litość, a ją uważam za wstrętną, niemającą nic wspólnego z miłosierdziem. Jeśli nie potrafisz kogoś zmusić do zejścia z takiej drogi, w zasadzie to akceptujesz. I nieważne czy robisz to w imię wyimaginowanego dobra, zawsze to egoizm i duchowa patologia. Więc wy wszyscy, którzy wiecie o takich ponurych rzeczach, a nie reagujecie: chrzańcie się! A nasze państwo wzywam do działania. Mamy tyle urzędów, które powinny po kolei zająć się tymi przypadkami i uprzykrzyć im życie na wszystkie możliwe sposoby. Nie – w tym wypadku nie będę prosił o dobre traktowanie. Żądam sprawiedliwości i kary za winy. Tylko tak można utrzymać porządek.

Czy to jedyna droga? Przyjaciółka twierdzi, że przesadziłem. Czy nie można im wybaczyć, mieć nadzieję, że szczerze pożałują swoich czynów? Zadośćuczynią wszystkim pokrzywdzonym, choć oczywistym jest, że to praktycznie niemożliwe? Jako człowiek, nie obywatel i konsument, nie chcę byś sędzią i katem. Tak właśnie działa zło. Ich zło wylewa się na nas i zakwasza. Ale na samą myśl….

Problem jest znacznie głębszy i szerszy niż branża spożywcza. Chciwość może mieć zupełnie piękną twarz pachnącej księgowej, która markowym piórem okrada pracowników firmy, albo przystojnego pana na pokazie sprzętu agd, który z uśmiechem Clooney’a wciska naiwniakom taniznę za grube tysiące. Tak, na każdym kroku ci, którzy za nic mają dobro ogólne czy krzywdę współobywateli chcą być górą. Jedynym wspólnym mianownikiem tych przekonanych o własnym sprycie drani jest brak wstydu i wiara, że nie zostanie się złapanym. Mnie tacy ludzie zwyczajnie brzydzą. Są wstrętni i dziękuję Bogu, że nie mam takich w swoim bliskim otoczeniu. Jeśli macie nieszczęście takich znać, uświadamiajcie im, że są godni politowania i potępienia. Dla niektórych jest jeszcze ratunek. Nigdy nie jest za późno na skruchę i przebaczenie.

Będę nadal kupował wołowinę. Jedna czarna owca nie złamie we mnie wiary w resztę porządnych i rzetelnych producentów. Wierzę, że nadal są ludzie uczciwi, którzy zadowolą się normalnym zyskiem, bez oszukiwania, przemocy, kłamstw. Jeśli przestanę wierzyć, musiałbym przecież przestać jeść. A tego mi chyba nie życzycie…