Czuję bezsilność w reakcji na ostatnie dziesięciolecie naszej społecznej rzeczywistości. Niektórzy mówią o czasach ostatecznych. Głupota. Ja myślę raczej o czasach fałszu, wszechobecnego egoizmu, manipulowania opinią i konformizmu. Codziennie słyszę i czytam o ludzkiej podłości, widzę na ulicach gorycz i zmęczenie. Nie wiem już, jak na to reagować. Przestałem się temu dziwić, ale jeszcze do tego nie przywykłem, nie machnąłem na to wszystko ręką, ale jestem bliski rozpaczy. Źle się dzieje w naszym kraju, zresztą nie tylko tutaj, ale naturalnie najbardziej obchodzi mnie to miejsce, gdzie żyję. Teraz Wrocław, ale czy warto tu zostać?
Zawsze ostro reagowałem na samo słowo ,,nienawiść”. Ktoś mówił – ,,nienawidzę szpitali”, ,,nienawidzę owoców morza”, ,,nienawidzę się uczyć” – a ja pytałem – ,,naprawdę nienawidzisz, wiesz właściwie, co to znaczy?” Odpowiadali: ,,czepiasz się, to tylko słowo, oczywiście, że nie nienawidzę, tylko tak mówię.” Ale słowa mają znaczenie. Przecież tak określamy i definiujemy nasze działania i emocje. Więc kiedy używamy tego strasznego czasownika, powinniśmy to faktycznie czuć. A można powiedzieć inaczej:,,nie przepadam”, ,,nie lubię”, ,,nie toleruję”, etc.
Czy każdy może nienawidzić? Widziałem dziecko niszczące własne zabawki z taką zawziętością, jakiej nie powstydziłby się najbrutalniejszy kibol rzucający płytą chodnikową w policjanta. Znałem dziewczynę o aparycji anioła, która tak bardzo nienawidziła siebie, że mogłaby spalić cały świat. I także byłem świadkiem niestrawialnego jadu pewnej staruszki, której kilkudziesięcioletni żar nienawiści do najbliższych ciągle nie potrafił zabić. Przypadki i życiorysy tak skrajnie różne, ale łączy je ten wymiar bezdennej i autentycznej złości.
Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, skąd w tych ludziach tyle zła. Czy wszystko można tłumaczyć przykrymi doświadczeniami dzieciństwa, wychowaniem i genami? Chyba trzeba najpierw znienawidzić samego siebie, aby potem znienawidzić kogoś innego, czasem zupełnie sobie obcego. Początek takiego zachowania może być zupełnie niewinny – nie cierpi się kogoś znanego nam tylko ze środków przekazu lub nawet całej grupy np. wegan czy Rodziny RM. To niby łatwe – przelać na kogoś, kogo się nie zna w realu, swoje żale i pretensje. Ale potem może to być już ktoś bliższy, znany z nazwiska – asystentka w pracy, wykładowca na studiach, pani w urzędzie gminy. Konkretnie upodmiotowiona nienawiść staje się namacalna i dla obu stron niebezpieczna. Zaczyna się źle życzyć takiej osobie, obmawiać, jątrzyć, intrygować, Bóg wie co jeszcze.
Nie wyobrażam sobie nienawidzić kogoś lub czegoś. To musi być strasznie wyniszczające uczucie. Zemsta, zawiść, zazdrość – towarzyszą nam od czasów Kaina. Jak sobie z tym radzić? Odpowiedź jest prosta jak życie – kochać. Każdy uśmiech, dobre słowo, wyciągnięta ręka na zgodę roztapiają nienawiść, odbierają jej siłę, wyrywają z jej ręki argumenty i potencjał. Przebaczenie, życzliwość i zgoda nie są niestety prostsze. Ale każdy, kto wybiera tę drogę, nie będzie przegrany. To nie obietnica, ale fakt. Dobre serce daje spokój, zadowolenie, wdzięczność i w końcu przybliża nas do Absolutu.
Dlatego Droga Czytelniczko /-u, jeśli widzisz w kimś to zgubne uczucie, jego nawet najmniejszy zalążek, grymas złości na twarzy, zawsze pytaj ze szczerą troską i radością, z wiarą, że może zdarzy się coś dobrego i pięknego – jak mogę Ci pomóc? Patrz w oczy, trzymaj za rękę i oferuj i pomoc, i miłość, i nadzieję. Nie ma innego lekarstwa. Masz w sobie ten ogień, promień światła. Zacznij już dziś, proszę…