Kiedy tak siedzę przed laptopem i spoglądam ukradkiem przez okno, coraz częściej widzę sąsiadów z ulicy wracających z wakacji. Na chodnikach coraz mniej miejsc do parkowania, dzielnica po jakiejś bezsenności i spokoju wraca do miejskiego życia. Nawet o świcie nie słychać już tego radosnego kwilenia i jazgotu fruwających zwiastunów dnia. Lato schodzi ze sceny i z niecierpliwością czekam na naszą złotą polską jesień.

Przeczytałem u Le Clezio – ,,na świecie jest tyle pięknych miejsc, ale życie może być cudowne mimo ich niezobaczenia.” To prawda. Ale wyjeżdżać warto, o każdej porze roku, nie tylko ze względu na odpoczynek, ale także na zmianę otoczenia, co ma realny wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Monotonia upływu czasu powinna być przerywana, jeśli tylko to przez fakciki przyjemne i zaskakujące. Moja Babcia nigdy nie widziała morza, wybierała pracę i rodzinę. Mieszkająca na wsi znajoma naszej rodziny oznajmiła mi ostatnio, że przez 35 lat pracy w ogóle nie poznała okolic swojej gminy. Dopiero na emeryturze odkryła, jak urokliwe miejsca można znaleźć w nieodległym sąsiedztwie. Nie tylko bogate przyrodniczo, ale też historycznie, mówiące wiele o przeszłości i skrywające różne tajemnice.

Nie pojechałem w tym roku na żadne wczasy sensu stricto, ot, kilka wypadów ,,za miasto”. Każdy z nas robi różnorakie plany, które czasem realizujemy, czasem to się nie udaje. Określamy nasze priorytety i wakacje nie dla wszystkich są czymś najważniejszym. Są rzeczy istotniejsze. Dlatego dla tych, którzy obierając sobie jakiś cel nie mają szans na dalekie kanikuły, nawet samotny wolny dzień przy pięknej pogodzie jest darem z nieba. Grill i basen u lepiej sytuowanej rodziny, wycieczka rowerowa z przyjaciółmi, szalony weekend w Hamburgu z kumplem od kieliszka mogą pokrzepić, dodać sił, pozwolić oderwać się na chwilę od trosk dnia codziennego.

Nie mogę słuchać parweniuszy, kiedy tłumaczą się przed innymi – ,,ale dno, w tym roku nie daliśmy rady pojechać na B., musieliśmy się pomęczyć w M., może w przyszłym roku się uda.” Nie rozumiem, nie pojmuję moim małym rozumkiem, że zamiast być wdzięcznymi, że w ogóle gdzieś byli, narzekają. Inni mówią o ,,skandalicznych” warunkach sanitarnych, źle wychowanych plażowiczach,  rozwrzeszczanych dzieciakach. Litości! Małostkowość tej części społeczeństwa przybiera naprawdę ogromne rozmiary.

Szklanka jest zawsze trochę pełna, trzeba umieć z niej pić tak, żeby czuć się nasyconym. Wybierać czasem małe rzeczy, może z punktu widzenia nie tak ambitne i wspaniałe, jak Krupówki czy Monciak, ale np. deptak nad kaszubskim jeziorkiem czy maluteńką cerkiew na Podlasiu. Słuszny płomień zachwytu może pojawić się z pozornie mizernego zajścia czy miejsca. To kwestia podejścia do życia, oczekiwań, które przecież nie zawsze mogą być spełnione.

Doceniajmy każdą najmniejszą rzecz i dobroć, jakiej doświadczamy. Nie wymagajmy od losu za dużo, nie patrzmy czego brakowało, ale co otrzymaliśmy. Wakacje w głowie można mieć cały rok, co być może jest absurdalne. Trzeba zachowywać tzw. rozsądek,  chodzi o stan umysłu. Możemy mieć coś dla siebie z każdej przygody, nawet z wypadu na pobliski warzywny bazarek. Niech rozkwita w nas radość!

Ps. Zdjęcie wiadomo, gdzie zrobiłem?