Usługi i małe firmy – o to prawdziwi bohaterowie naszego dobrobytu. To my pchamy ten kraj do przodu, mimo rozpasanej urzędniczej autokracji i wielkim państwowym molochom, które mogą zawsze liczyć na rządowe wsparcie.
Ten tekst będzie miał swój gorzki smak. Dobry znajomy prowadzi zakład, branża jest tu nieistotna. Chodzi o jego uczciwość – nie do podważenia. Mama wychowała go tak, że nie wolno oszukiwać i bogacić się cudzym kosztem. Szybko ,,poszedł na swoje” i dzięki niebywałej pracowitości dobrze mu szło. Czasami widząc jego dobroć i ogromną wyrozumiałość do jakże często nadętych i wszystkowiedzących klientów, miałem go trochę za naiwnego Lolka. Przepraszam. Teraz niestety los rzucił mu pod nogi kamień – sam został oszukany. Rozmawiając z nim, wyczułem uderzający żal i pytanie – dlaczego to mnie spotkało? Wierzę, że wszystko wróci na swoje tory, a on sam nie zmieni swojego stosunku do ludzi. Szybko mógłby się odbić finansowo, podnieść ceny, rozumiecie. Ale wiem, że tego nie zrobi.
W Polsce pokutuje nieszczęsna doktryna rodem z PRL-u – dorobić się szybko, nieważne jakimi metodami i z kim. Mam nieodparte wrażenie, że większość to akceptuje, że to stało się niepisaną normą, jak cholerna koperta dla Szanownego Pana Doktora. To chore i należy z tym walczyć równie mocno jak z korupcją. Kiedy słyszę, jak przyjmują do pracy, np. pośredników czy przedstawicieli: ,,Chcesz mieć coś z tego tortu – kombinuj, naginaj, atakuj, wykorzystuj słabe strony.” – Ale czemu? – ,,Bo wszyscy tak robią. Chcesz do czegoś dojść, czy zostać frajerem?”. Jakby nie było innej drogi, jakby uczciwa, prostolinijna persona nie miała szans na karierę. Lub te wstrętne, zawistne gadki z cyklu – ,,ten się dorobił, bo na pewno kradł”. Odwrócenie sytuacji – sam jestem przecież tak nieskazitelny, a tamci to hochsztaplerzy. Ten toksyczny jad, język łatwizny i szukania głupszych od siebie, spływający na młode pokolenie, przykład płynący z samej góry – napawa mnie obrzydzeniem. Nie mam rady jak z tym walczyć. Sam zawsze ufam – jeśli uważam, że coś tyle kosztuje, to płacę. Kiedy stwierdzam, że usługa jest za droga, szukam tańszej. Jednak zawsze wierzę, że nie zostanę nabity w butelkę. Jak się domyślacie, czasem nie wychodzę na tym dobrze, mimo to wciąż wierzę w drugiego człowieka.
Spora część handlu przeszła z tradycyjnych metod do internetu. Tu już nikomu nie trzeba patrzeć w oczy, można zatrudnić studenta, który będzie bezrefleksyjnie sprzedawał coś, czym to tak naprawdę nie jest. Według zasady, że zawsze znajdzie się jakiś naiwny, który da się nabrać na śliczne obrazki i zapewnienia o hiper atrakcyjności. Negatywne komentarze – cóż, ryzyko zawodowe. Szczerze powiem, że nie kupiłem na aukcjach od nikogo, kto nie miał 100% pozytywnych ocen. Niestety to jedyne kryterium, choć nie do końca prawdziwe, musi mi wystarczać. Zdecydowanie wolę zwykły kontakt, obejrzenie towaru, rozmowę ze sprzedającym, uściśnięcie dłoni.
Niech to stanie się naszym symbolem – uściśnięcie dłoni. Kiedy przy przywitaniu się z mechanikiem, budowlańcem, krawcową, manikiurzystką podajemy sobie rękę, będzie to znak zawarcia umowy – nie oszukam cię, zachowam się JAK CZŁOWIEK. Używanie etyki w życiu zawodowym się opłaca. Najlepiej samemu być przykładem. Dziękuję wszystkim, którzy potraktowali mnie uczciwie!
Ps. Wspierajcie jak umiecie drobną przedsiębiorczość, szczególnie polskie, rodzinne firmy. To nie żaden szowinizm, ale nasza wspólna przyszłość. Co do krętaczy i całej tej podłej, śliskiej, wyrachowanej bandzie ścierwojadów – nie warto, naprawdę nie warto. Omijać, piętnować, edukować.